Mam niesamowity mętlik w głowie.
Wygląda na to, iż niespodziewanie mój blog stanie się pamiętnikiem z podróży. Już w środę znajdę się w autokarze jadącym w stronę Belgii, a dokładnie małej nadmorskiej miejscowości Veurne.
Oczywiście jestem niezmiernie podekscytowana,
będzie to dla mnie zdecydowanie najdłuższy pobyt poza domem.
Na półkach leżą ubrania przeznaczone do złożenia i schowania do plecaka, a plany na najbliższe dni pękają w szwach. Muszę pogodzić mój wyjazd z rejestracją na studia i poszukiwaniem lokum w Krakowie. Niezmiernie się cieszę, że mam przyjaciół, z którymi będę dzielić zarówno pracę, mieszkanie i marzenia.
Najprawdopodobniej na czas pobytu w Belgii nie będę w stanie systematycznie aktualizować bloga, jednak postaram się zaglądać tu jak najczęściej. Jedyne, czego mi niezmiernie żal, to brak porządnego sprzętu fotograficznego. Niestety moja cyfrówka nie pozwala na robienie znośnych (a zwłaszcza dobrych) zdjęć. Ma ona jednak funkcję lomo, dzięki której będę ratować się baśniowym klimatem przesyconych barw, rozmyciami i prześwietlonym, różowym niebem.
Poza możliwością dokumentowania wspomnień drugim najważniejszym aspektem przed podróżą jest zgranie odpowiedniej muzyki, która pozwoli mi na odcięcie się od świata po dniu pełnym ciężkiej pracy. Już teraz zaczynam gromadzić niezbędną playlistę.
The paper Kites - Bloom
The Black Keys - Psychotic Girl
Fleet Foxes - Mykonos
Flume & Chet Faker - Drop the Game
Moddi - House by the sea
Angus & Julia Stone - Paper aeroplane
0 komentarze:
Prześlij komentarz